Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2010

Dystans całkowity:360.78 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:17:31
Średnia prędkość:20.60 km/h
Maksymalna prędkość:60.30 km/h
Suma podjazdów:1170 m
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:72.16 km i 3h 30m
Więcej statystyk
Dystans50.46 km Czas02:48 Vœrednia18.02 km/h VMAX60.30 km/h Podjazdy650 m
Tour de Tamborine
Kategoria Australia
Dzisiaj wziąłem udział w rajdzie w pobliskich górach - Tamborine Mountains. Cała trasa prowadziła asfaltem. Uznałem, że muszę w końcu kupić drugi rower albo co najmniej drugi komplet kół.

Po wczorajszej setce dzisiaj wstałem o 4 rano, żeby dojechać na miejsce na ok 5.30 - początek rajdu na trasie 50km był o 6 rano. Pierwszy odcinek spokojny na rozgrzewkę kilka podjazdów i zjazdów. Później było ok 7 kilometrów zjazdu górskimi serpentynami, rozpędziłem się maksymalnie do 60 km/h, ale w pewnych momentach były zakręty 180 stopni więc musiałem zwalniać.

Kolejna część rajdu to ok 20 kilometrów w przepięknej dolinie. Do około 37-ego kilometra udało mi się utrzymać średnią 27 km/h i wtedy zaczął się siedmiokilometrowy podjazd. Było ciężko, ale dałem radę wdrapać się na górę, później było jeszcze kilka kilometrów po miejscowości na szczycie, żeby dobić do 50 km.

Po rajdzie podjechałem do Polskiej Restauracji znajdującej się w okolicy gdzie podziwiając piękne widoki zjadłem drugie śniadanie.

Polish Gallerie w Tamborine Mountains © kosiasz

Widok z Tamborine Mountains © kosiasz

Eksponaty w polskiej galerii w górach © kosiasz


Dystans101.57 km Czas04:39 Vœrednia21.84 km/h VMAX44.60 km/h Podjazdy200 m
Setka po pracy
Kategoria Australia, 100 plus
Sobota i znowu do pracy. Po pracy postanowiłem pojechać do Sandgate nad zatokę. Pojechałem inną trasą niż zwykle, tym razem wybrałem się wzdłuż ruchliwej Sandgate Rd, spodziewałem się gorszej drogi, ale prawie przez całą długość była namalowana ścieżka rowerowa na jezdni więc było w miarę bezpiecznie.

W Brighton postanowiłem przejechać jeszcze przez most i zacząć drogę powrotną. Zapomniałem jednak, że to najdłuższy most w Australii (2,740 m) i wiejący z zatoki wiatr dodatkowo utrudniał jazdę.

W drodze powrotnej zaczął padać deszcz więc zrobiłem krótki postój na stacji kolejowej w Sandgate, ale na szczęście po chwili przestało padać (później znowu padało, ale nie chciałem wracać już do pociągu). Do miasta wróciłem moją normalną trasą City-Sandgate czyli Boondall Wetlands i później Kedron Brook Bikeway. Po drodze zobaczyłem dobry rower szosowy wystawiony do oddania (taki zwyczaj wystawiania niepotrzebnych rzeczy przed dom), pojechałem szybko do domu, po pół godzinie byłem z powrotem samochodem, ale niestety ktoś mnie uprzedził i roweru już nie było.

Dystans34.81 km Czas01:40 Vœrednia20.89 km/h VMAX43.00 km/h Podjazdy190 m
Wieczorem po pracy po mieście
Kategoria Australia
Dzisiaj była wydłużona wczorajsza trasa. Jednak po 12 godzinach w pracy ciężko się wybrać wieczorem na rower.

Dystans20.99 km Czas01:04 Vœrednia19.68 km/h VMAX33.70 km/h Podjazdy130 m
Wieczorem po pracy po mieście
Kategoria Australia
Po niedzielnym rajdzie z Brisbane do Gold Coast postanowiłem przejechać się dzisiaj po pracy. Zrobiłem pętlę po mieście.

Dystans152.95 km Czas07:20 Vœrednia20.86 km/h VMAX51.50 km/h
Brisbane to the Gold Coast Bicycle Challenge 2010
W niedzielę odbył się coroczny rajd charytatywny z Brisbane do Gold Coast. W zeszłym roku pomimo zapisania się musiałem jednak odpuścić (następnego dnia miałem egzamin) w tym roku postanowiłem pojechać, pomimo, że znowu następnego dnia miałem mieć egzamin. Na szczęście (dla mnie) rajd z powodu deszczu został przełożony z 10 Października na 7 Listopada więc po za kończonej sesji mogłem jechać bez przedegzaminowego stresu. W niedzielę pogoda była ładna, o 5 rano słonecznie i 25'C, a gdy dojechałem na metę było 26'C, później maksymalnie dobiło do 27'C (a'propos ostatnio w gazecie był artykuł, że to najzimniejsza wiosna od 11 lat, bo temperatura nie przekroczyła jeszcze ani razu 30'C).

Moja grupa (średnia prędkość 20-23 km/h) wyruszała ok 6 rano. Pierwszy odcinek przez Brisbane prowadził pasem autobusowym wzdłuż autostrady, specjalnie na tę okazję trasa ta była zamknięta i tylko rowerzyści mogli nią jechać. Aha zapomniałem wspomnieć, udział wzięło prawie 10,000 rowerzystów. Później jechaliśmy już ulicami, najpierw ruchliwą Logan Rd, a później Service Rd wzdłuż autostrady. Na niektórych skrzyżowaniach policja pilnowała, żebyśmy nie musieli stać na światłach, a czasem trzeba było poczekać na czerwonym. Pierwszy zorganizowany postój był po 40 kilometrach na boisku do krykieta w Beenleigh. Każdy dostał tam banana i batona. Z tego miejsca startowali rowerzyści, którzy zapisali się na 60 km rajd z Logan do Gold Coast.

Dalej pojechaliśmy do autostrady by po chwili odbić na pola z trzciną cukrową. Byłby to przyjemny odcinek (z dala od dużych dróg) gdyby nie wiatr wiejący z naprzeciwka. Później wróciliśmy do autostrady i jechaliśmy moją zwyczajną trasą na Gold Coast. Zrobiliśmy jeszcze pętlę po Coomera i był drugi postój znowu po 40km. Tutaj dostaliśmy, jak to nazywam "posiłek Małysza" tj bułkę i banana. Na tym postoju spędziłem więcej czasu, szczególnie, że wypatrywałem go od 10 kilometrów.

Ostatnie 20 kilometrów to już jazda ulicami po Gold Coast. Niestety im bliżej mety tym częściej zaczęły łapać mnie skurcze w nogach, aż tak bardzo, że musiał 2 razy się zatrzymać na poboczu. W końcu dojechałem do Southport po 100.68 km i 4:39 godz.

Tutaj zrobiłem sobie odpoczynek. Najpierw popatrzyłem na chłopaków skaczących na rowerach po różnych dziwnych konstrukcjach, a później poleżałem nad wodą.

Po godzinie postanowiłem pojechać zobaczyć co jest na cyplu przy Main Beach za parkiem wodnym Sea World. Stamtąd pojechałem do Surfers Paradise - najbardziej znanej (obok Sydnejskiej Bondi Beach) plaży w Australii. Niestety szykują teraz deptak na sezon letni więc pojechałem dalej do Broadbeach (ciągle mam sentyment do tej dzielnicy, po tym jak tam mieszkałem w 2008). Tu zrobiłem kolejny dłuższy postój, tym razem na posiłek. Przy okazji na plaży trafiłem na turniej siatkówki plażowej więc popatrzyłem chwilę na grające dziewczyny.

W Broadbeach postanowiłem wrócić do domu, tzn pojechać do stacji kolejowej - kolejnych 100km bym już nie wytrzymał :) Ruszyłem w kierunku stacji w Neerang, ale po drodze uznałem, że pojadę do Robina. Wtedy uznałem, że pojadę dalej do stacji, na której jeszcze nie byłem w Varsity Lakes. Wtedy poczułem, że nie jestem taki zmęczony i w końcu dojechałem do plaży w Burleigh Heads. Tam napiłem się napoju energetyzującego - piwa Coopers Pale Ale i popatrzyłem na wyczyny surferów.

W drodze powrotnej, jako chłopak z Syreniego Grodu nie mogłem nie zahaczyć o Mermaid Beach. Stamtąd pojechałem do stacji kolejowej w Robina, ale znowu postanowiłem wydłużyć trasę i żeby przekroczyć magiczne 150km pojechałem do stacji w Varsity Lakes.

Teraz czekam na Piotrka, żeby pobić ten rekord.

Brisbane to the Gold Coast Challenge 100km © kosiasz


Widok z Main Beach na Surfers Paradise w Gold Coast © kosiasz


Turniej siatkówki plażowej © kosiasz


Piwko z widokiem na ocean © kosiasz


Burleigh Heads Beach © kosiasz


Rowerzysta nad oceanem © kosiasz